Id kategorii - 80
Itemid - 278
view - article
id - 313
referer -
uri - /wicej-felietonow/313-granica-dobrego-smaku
boś

ZOBACZ

Programy
i kampanie Fundacji

WSZYSTKIE TREŚCI NA PORTALU POWSTAJĄ WE WSPÓŁPRACY Z WIODĄCYMI OŚRODKAMI NAUKOWO-BADAWCZYMI

pointer_zobaczZdrowo jem, więcej wiem!
projekt edukacyjny

pointer_zobaczPostaw na słońce
konkurs badawczy

pointer zobaczTradycyjny sad
konkurs grantowy

pointer zobaczFilmeko
konkurs filmowy

pointer zobaczAkademia Fundacji BOŚ
konkurs grantowy

Więcej…

Aktualna kampania

PG baner strona APZ

Piramida zdrowego
żywienia

Zobacz co kryje się pod każdym
piętrem piramidy

boś

Postaw na Słońce

PNS 7 logo

Proszę zarejestrować się w serwisie przed zapiseaniem się na listę wysyłkową.
No account yet? Register

Zdrowym zezem 

 

diety_button

zasady_button

ruch_button

przepisy_button

zywienie_button

dowiedz_button

eko_button

Granica dobrego smaku.

granica_dobrego_smakuWojtek Burger

To określenie zna każdy, słyszał je nie raz i w różnych odniesieniach. A to „okładka czasopisma jest po prostu żenująca i przekroczyła granicę dobrego smaku”, a to „film ze scenami przemocy przekroczył granicę dobrego smaku”, albo „ zachowanie dziennikarza w spotkaniu z… przekroczyło granicę dobrego smaku, czy wreszcie „zachowanie polityka na wiecu przedwyborczym przekroczyło granicę dobrego smaku”.

Używamy tego określenia do opisania zjawiska odbiegającego od przyjętej, właściwej i uznanej za stosowną, normy. I choć samo pojęcie smaku ma rodowód na języku, to nigdy jeszcze nie usłyszałem, aby jedzenie przekroczyło granicę dobrego smaku. A powinno zaistnieć z tym określeniem jako pierwsze.

Efekt Mamonia.

O jedzeniu mówimy, że jest smaczne lub niesmaczne, o przekraczaniu granicy smaku w jedzeniu jakoś nikt nie mówi. Czy to oznacza, że nie ma takiej granicy, czy też jest, ale rozłożona na języku każdego konsumenta, czyli dyskusja zeszłaby na temat gustu, a przecież o gustach się nie dyskutuje. A to oznacza, że temat wróciłby do początku, a skoro tak, to znaczy, że jest zamknięty; jak okrąg.

Inżynier Mamoń z filmu „Rejs” mówił, że lubi te piosenki, które już zna. Efekt Mamonia ma zastosowanie także w odniesieniu do jedzeniu. Jeśli od dziecka jesteśmy karmieni w określony sposób, to wzorzec takiego jedzenia jest mocno zakorzeniony w naszej psychice. Nie tylko tego, co jemy, ale także – jak jemy. Usłyszałem kiedyś z ust znanej polskiej aktorki, że wspólne rodzinne jedzenie przy stole jest najważniejszym elementem w wychowaniu młodego człowieka.

Wspólne, rodzinne ucztowanie przy stole kształtuje nie tylko kulturę jedzenia, ale również kulturę zachowania, choćby młodszych względem starszych, przekazywanego szacunku. Dawniej przy stole była zachowana hierarchia ważności i kolejność obsługiwania; wyróżniało się nestora, lub głównego gościa. Dzisiaj podobną praktykę można jeszcze spotkać podczas obiadów bankietowych, biznesowych lub dyplomatycznych, gdzie gospodarz i główny gość zajmują wyróżnione miejsce przy stole.

Kultura jedzenia.

Kultura jedzenia, to nie tylko właściwe zachowanie przy stole. Określenia kultura używamy zwykle w rozumieniu potocznym, w kontekście dobrego zachowania, pewnej ogłady zgodnej z przyjętymi normami. Samo określenie wzięło źródłosłów z łaciny, co znaczy „cultus agri” – "uprawa ziemi". Jak wiadomo uprawiana ziemia daje plon – to co na niej posiejemy, to z czasem na niej wzejdzie. Dokładnie tak samo się dzieje w odniesieniu do kultury jedzenia – to jak jemy oraz co jemy ma ogromny wpływ na jedzącego. Jeśli spożywamy byle co i byle jak, to później czujemy się byle jak; może nie od razu, ale z czasem na pewno.

Kultura ma jeszcze jedno znaczenie, oznacza dorobek materialny oraz niematerialny pokoleń zamieszkujących określony obszar. Kulturą materialną Polaków jest na przykład Wawel i inne zabytki, a kulturą niematerialną, są dzieła literackie, pieśni, utwory muzyczne, tradycje, wierzenia, legendy.

Kulturą rodziny w rozumieniu dorobku niematerialnego, są na przykład tradycje kulinarne – mówiąc prosto, to, co lubimy najbardziej i czego jemy najwięcej.

Kultura jedzenia i efekt Mamonia.

Jeśli od najmłodszych lat, bo taka jest tradycja w rodzinie, jemy dużo i tłusto, to z czasem sami się stajemy wielcy (niekoniecznie wysocy) i tłuści – kłania się „cultus agri”, co zasiejesz, to zbierzesz. Poza tym przyzwyczajamy się do takiego jedzenia i po prostu je lubimy, bo jak powiedział inżynier Mamoń – lubię to, co znam. Oczywiście jest to duże uproszczenie tematu, ale nie do końca bezpodstawne. Przyzwyczajenia stają się naszymi nałogami. Siadając do wigilijnego stołu nie wyobrażamy sobie, aby mogło na nim zabraknąć jakiejś potrawy, tradycyjnie obecnej podczas każdej Wigilii. Czasem wręcz na nią czekamy, a opowieści o jej walorach smakowych potrafią ubarwić niejedną opowieść w towarzystwie. Z rodzinnych opowieści znam przypadki, że niektóre wigilijne potrawy zachwalane przez „rodzinę zasadniczą”, są traktowane z niesmakiem przez „nowo nabytego członka rodziny – np. synową, czy zięcia”. O gustach się nie dyskutuje, ale nabywa się je między innymi za sprawą przyzwyczajeń. Jem, co lubię, a lubię to, bo jem to od dawna, powiedziałby inżynier Mamoń.

Jakość, to nie ilość.

Rodzice często sobie nie zdają sprawy z krzywdy, jaką czynią dziecku od jego najmłodszych lat, za sprawą niewłaściwej kultury jedzenia, bo sami wyrośli w tej kulturze, dlatego tak trudno im zrozumieć, że może być zła i szkodliwa. Ryba nie wie, że żyje w mokrym środowisku, bo nie zna innego. Zmiana przyzwyczajeń jest jak zerwanie z nałogiem – to droga wymagająca przede wszystkim zrozumienia, że przyzwyczajenie może być złe, niezdrowe.

Obraz pucołowatego bobasa, o buzi okrągłej niczym Księżyc w pełni, funkcjonuje jeszcze w wielu rodzinach, jako dowód okazu zdrowia dziecka. Dziecko szczuplutkie i bez rumieńców na twarzy, to pewnie chore… To przekonanie niosła przez pokolenia tradycja, a tradycja rzecz święta. Tylko, że zjeść dobrze nie oznacza, że trzeba zjeść dużo, to dwa różne pojęcia. Szczególnie przy współczesnej diecie opartej o produkty przetworzone i przesycone chemią, pozbawionej składników odżywczych – enzymów, witamin, minerałów – należy o tym pamiętać. Co z tego, że do organizmu dostarczy się dużo pokarmu, skoro organizm nie będzie z niego zadowolony i będzie błagał o więcej; ale nie w sensie ilościowym, tylko jakościowym! Będzie się domagał pożywienia wartościowego, którego potrzebuje, aby spokojnie i sprawnie funkcjonować. Nie ilości będzie potrzebował, tylko jakości.

Przyszłość zaczyna się dzisiaj.

Myślę, że właśnie w tym miejscu pojawia się granica dobrego smaku, która dotyczy jedzenia. Przekroczyć granicę dobrego smaku w kulturze jedzenia, to znaczy jeść dużo, ale jedzenia bezwartościowego. Nieważne, czy przekroczenie tej granicy ma miejsce przy rodzinnym stole, uświęconym tradycją pokoleń, czy w punkcie gastronomii masowej.

Gdyby inżynier Mamoń był od dziecka karmiony żywnością bogatą w wartości odżywcze, to te ulubione przez siebie potrawy, które zna od dawna, poleciłby innym. Gdyby kultura jedzenia w rodzinach, w przekazywaniu tradycji następnym pokoleniom, oparła się o żywność wartościową, byłaby szansa, że między innymi cudowne diety odchudzające odeszłyby do lamusa.

Dietetyka ostatnich lat uczyniła ogromny krok do przodu i chyba w niej należy w przyszłości się dopatrywać głównej siły, stanowiącej o naszym zdrowiu. Może w przyszłości obok gabinetów lekarskich na takich samych zasadach będą funkcjonowały gabinety dietetyków i ludzie będą mieli wybór, czy truć się farmakologiczną chemią, czy leczyć zdrową żywnością. Ale nie musimy czekać na nieokreśloną w czasie przyszłość, tylko już dzisiaj możemy podjąć decyzję, czy każdego dnia będziemy, czy nie będziemy przekraczali granicę dobrego smaku. Dokładnie – dobrego.

Zobacz również:

Przeczytaj także inne felietony.

Kalkulator zdrowia dziecka

Kalkulator zdrowia dziecka

Diety w rytmie fit
Higieniczna Kuchnia - W Polsce wciąż wolimy jadać w domu niż na mieście. Być może dlatego, że wyjście do restauracji traktujemy jako coś specjalnego i rezerwujemy na szczególne okazje. A może dlatego, że boimy się żywności niewiadomego pochodzenia i zatruć pokarmowych? Jednak musimy zdawać sobie sprawę, że większe niebezpieczeństwo zatrucia czyha na nas we własnej kuchni!