Mniej więcej w połowie wakacji ostatniego lata, widziałem taką scenkę. Młoda kobieta niosła wśród zakupów główka młodej kapusty. Obok kobiety szedł jej syn, tak na oko 5 letni, który sięgnąwszy po odstający liść kapusty, urwał go z zamiarem zjedzenia. Kiedy matka się zorientowała, co jej dziecko zamierza zrobić z kawałkiem liścia kapusty, krzyknęła na niego: Nie jedz tego, bo jest surowe! A ton jej głosu i intonacja zabrzmiały tak, jakby ostrzegały chłopca, że za chwilę zje jakąś truciznę.
Przypatrując się piramidzie zdrowego odżywiania zastanawiam się, czy nie brakuje w niej jeszcze jednego stopnia, tego najważniejszego. Jest nim podstawa, na której stoi piramida. Ktoś może się żachnąć, że w przypadku każdej piramidy i nie tylko, najważniejsza jest podstawa, na której to coś stoi; bo niby na czym ma stać?
Gdy mówię o podstawie piramidy zdrowego odżywiania, myślę o ziemi, o glebie, z której wyrasta każda żywność – każda! Brakuje jej w graficznym ujęciu, a powinna mieć miejsce, przynajmniej w świadomości każdego, komu naprawdę zależy na zdrowiu.
Przypuszczam, że każdy z nas przynajmniej raz w życiu słyszał o GMO – żywności genetycznie modyfikowanej. Kiedyś, aby otrzymać na przykład nową odmianę ziemniaka krzyżowało się różne ziemniaki ze sobą, bądź ziemniaka z rośliną ziemniakopodobną. Dzisiaj, aby otrzymać nową odmianę ziemniaka – właśnie takiego GMO – krzyżuje się ziemniaka z bakterią, a dokładnie z jakimś genem tej bakterii. Takiej procedurze poddaje się nie tylko ziemniaki, ale większość płodów rolnych.
Pan Bóg dał ludziom dwie nogi i ani jednego kółka. Mamy chodzić, a nie turlać się. Ludzie wybrali jednak wygodę i wolą wsiąść do samochodu zamiast przespacerować się kawałek drogi. Jak duży kawałek? Dwa, trzy kilometry, to naprawdę niewiele.
Argumentem przeciw chodzeniu będzie strata czasu. Samochodem w tę i z powrotem, to tylko kilka minut, a na piechotę, to już kilkadziesiąt. Argument czasu jest mocny i trudny do podważenia.